sobota, 14 września 2013

Najlepszy z kochanków (cz. 3)

Najlepszy z kochanków (cz. 3)


Siedzę na nim, czuję go w sobie, piję wino. Poezja. Świat jest piękny. Nikt mnie tak nie kochał, nikt na mnie nie patrzy z taką miłością, z takim uwielbieniem...

Życie jest cudne!!! Spółkowanie z nim także!



Rozmawiamy o naszym kochaniu, o wszystkim, a głównie o seksie między nami i naszym z innymi naszymi partnerami. Żadnej zazdrości, czysta, budująca wymiana zdań. Z nikim mi się tak dobrze nie rozmawia. 

W końcu odstawiamy kieliszki.Trochę odjechał, więc muszę się sprężyć i postawić go znowu. Staram się, pracuję swoimi mięśniami Kegla, słowami, mruczę, ocieram piersiami o jego klatkę, bawię się jego kudłatym brzuchem. Cudowny jest ten jego dywanik! Jakże mnie to podnieca!

Złażę z jego pobudzonego na nowo pala.
Robimy zmianę, teraz on będzie górował. Zanurza się na razie głową między moimi udami. Dobiera się językiem do moich spragnionych tej pieszczoty warg sromowych, podnieca mnie w ten sposób fantastycznie, drażni sterczącą bezwstydnie łechtaczkę.

Tak, tak! Już się nie mogę doczekać, kiedy poczuję tam jego męski atrybut. 
Ale nie, nie! Jeszcze nie tak prędko!

Kochamy się już chyba z półtorej godziny. Jeszcze zostało dużo czasu...

Jestem już zupełnie gotowa na przyjęcie jego członka w swojej jaskini. On jednak, zanim wejdzie do środka, chce się ze mną trochę pobawić. Pociera swoim łebkiem o moje wargi i łechtaczkę. 
Cholera! Jak ja to lubię, a jeszcze bardziej, kiedy robi to szybciej i mocniej, rozpłaszczając i silnie przygniatając mocno wszystko, co mam na zewnątrz w bardzo szybkim tempie. Sprawia mi to niewysłowioną przyjemność. Odbieram mu tego wspaniałego nahaja z ręki i sama powtarzam to jeszcze lepiej sprawiając i sobie, i jemu przeogromną przyjemność uwieńczoną nagłym wprowadzeniem do mojej cipki.

O losie! Co to za niebiańskie uczucie!!! Wreszcie jest we mnie! 
Wreszcie znowu połączeni! Teraz się zaczyna jego koncert!
Ten facet jest mistrzem w długości bzykania. Specjalnie używam tego określenia, bo delikatność, z jaką to robi i jego wyczucie partnerki jest nie do opisania!

Mogłabym oddawać mu się tak bez końca. Połączeni w jedno, wpatrzeni sobie w oczy, odczytujący w ten sposób wzajemnie swoje myśli, równocześnie całujący się z wielką namiętnością, dążący do wywołania u partnera ekstazy, trwamy kolejne dziesiątki minut. W przerwach, kiedy zwalnia mi usta wydaję z siebie jęki, stęki, a kiedy wprowadza mnie i siebie już prawie na szczyt nieomal ptasie kwilenie, wzdychanie...

W genialny sposób steruje swoim wytryskiem doprowadzając zmiennymi ruchami penisa do wytrysków w mojej pochwie, połączonych z nieopisaną, bezgraniczną przyjemnością... 
Jeden orgazm czy trzy??? Sama nie wiem.

A on? Mistrz własnego opanowania, zatrzymuje tempo i czeka na moje dalsze reakcje.

A może wsiądziesz na mnie... Dawno nie piliśmy wina... Chcę odwlec jeszcze swój orgazm.


Pewnie, z przyjemnością... Już się pozbierałam, już chcę znowu, dalej. Jestem gotowa.
Biorę niesamowitego pena w rękę i nadziewam się po raz kolejny... Uch... Prężę się seksownie, obdarzam go swoim czarownym uśmiechem, przechylam nieco w bok, sięgam po butelkę z winem, nalewam i podaję. 

Znowu słyszę z jego ust podniecające komplementy. Jest mi tak dobrze, że świat mógłby się w tej chwili skończyć...

Siedząc na nim z kieliszkiem wina w ręku ściskam keglami jego członek, a on odpowiada mi prężąc się w mojej pochwie. Tak sobie gadamy bez widocznego ruchu, bez słów.

Wiesz, kobieto mojego życia, bogini seksu, jest mi z tobą tak dobrze, że świat mógłby się w tej chwili skończyć, dziękuję ci, że dajesz mi tyle. Dziękuję, że jesteś.

4 komentarze:

  1. Super.Pisz więcej o swoich relacjach.Zazdroszczę Ci.
    F

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga F.!

      Nie ma czego zazdrościć, trzeba robić to, czego się pragnie, czego ci brak. Czas ucieka.
      Każdy może być szczęśliwy, trzeba się tylko odważyć, spróbować.

      Pozdrawiam
      rozbisurmanionazona

      Usuń
  2. Zazdrość! Ja też czuję zazdrość, że nie potrafię nad sobą tak panować jak Pani kochanek, tak kontrolować wytrysku. A nawet gdy mi się to uda i doprowadzę Żonę na szczyt, a sam pozostaję sztywny, podniecony i gotowy, moja Pani nigdy nie ma ochoty na jeszcze. Totalny zakaz zbliżania się do Jej skarbu, nawet językiem. Koniec i już. O ponownym wtargnięciu do wnętrza lepiej nawet nie myśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mój Naj jest mistrzem. Twierdzi, że pracował nad sobą długo, żeby tak nad sobą panować. Tyle że nigdy przede mną (a miał wiele kobiet w życiu) nie miał okazji tym się popisywać. Ja go do tego zmobilizowałam, a raczej moja cipka.

      Usuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.