niedziela, 27 kwietnia 2014

Instruktaż

Obudziliśmy się dziś rano (po ostrym początku weekendu) bardzo spragnieni wody, ale przede wszystkim miłego wzajemnego dotyku. Ja, właściwie nie oczekująca jakichś szczególnych uniesień, a tylko przytulenia, nawet nie myślałam o tym, żeby prowokować seksualne działania. A jednak... ten dotyk... czuły... męski... kochany..., ileż on potrafi zdziałać...

Początkowo chciałam zwyczajnie potrzymać sobie w ręku mojego kochanego pieszczocha. Od razu jednak poczułam dobry impuls, bo łotr już czekał w gotowości pod kołderką i to wcale nie z powodu parcia na mocz ;-)
Moje karesy odniosły niespodziewany skutek pobudziły ukochanego do działań, jakich się z jego strony dziś nie spodziewałam.
Po paru minutach zaczął pieścić mnie, znaczy moją szparkę. Przesuwał palcami między wargami, muskając po drodze tajemny, decydujący o powodzeniu guziczek. Nie było dziś całowania ani delikatnych pieszczot ciała, za którymi przepadam. Okazało się, że nie musiały mieć miejsca. 
Mój kochany wie, że sukces w zaspokojeniu mojej kobiecości leży w odpowiedniej stymulacji łechtaczki i jednoczesnej penetracji pochwy. Nie jest to jednak takie proste, bo trzeba to robić długo. Nie każdemu wystarcza siły, a efekt nie jest gwarantowany. 
Pozycja klasyczna. Tak jestem w stanie dojść.
Po pierwszym podejściu bez końcowego efektu ukochany nie stracił na moje szczęście chęci kontynuacji. 
Ależ ja to lubię! Kręci mnie niesamowicie, kiedy facet nie rezygnuje. Dostaję wtedy odpału i dzieją się piękne rzeczy. 
Zaczął pieścić ustami moją cipkę. Lizał i ssał pewien czas jej płatki. Wwiercał się w nią językiem. Potem znów lizał i czujnie przyciskał ustami wszystkie przegródki. Tańczący tam język sprawia mi zawsze cudowne uczucie i podnieca szczególnie. Do tego palce wsuwające się i wysuwające w niesamowicie szybkim tempie tam i z powrotem.
Przerwał. Znowu wszedł we mnie swoim sztywniakiem, żeby powtórzyć akcję. Byłam już taka rozochocona... Tak bardzo chciałam..., ale odeszło.
Wtedy on, pieprząc mnie swoim nadzwyczajnym penisem i palcem jednocześnie stymulując łechtaczkę, włożył palec drugiej ręki w drugą dziurkę. Nie przepadam za tym, ale czasem daje to jakieś korzystne wrażenia. Tym razem poczułam coś, czego nie sposób dobrze opisać, bo sama nie wiem co to było. Uczucie przyjemne pomieszane z dyskomfortem, bólem, ale często w seksie miewam takie odczucia. Tym razem to było coś dziwnego, ale przyjemnego i pobudzającego. Może to był rodzaj orgazmu...?
Zgięłam nogi w kolanach. On popychał mnie rytmicznie. Spróbowałam podotykać się sama, tzn. popieścić palcem łechtaczkę, bo w takim położeniu dla partnera jest to już skomplikowane. Próbowałam to robić już nieraz, ale dotykanie siebie samej przy partnerze, kiedy jego penis jest w środku, nie daje mi takiej przyjemności jak wtedy, gdy on sam to robi. Lubię się czasem popieścić w samotności i daje mi to ten prosty, typowy orgazm, zwykłe wyładowanie seksualne, ale z członkiem w środku łechtaczka jest inaczej położona, nie ma do niej z mojego punktu dobrego dostępu, inaczej ją czuję. Jednak spróbowałam po raz kolejny i w myślach zasugerowałam sobie, że on tego chce, że to mu się podoba, bo widziałam jego uśmiechniętą twarz. Mówiłam sobie: tak rób, pieść się, zobacz jak to jest, sprawdź do końca co czujesz, nie rezygnuj tak wcześnie jak dotąd bywało...
Chyba pomogło, bo było przeprzyjemnie! Ale orgazmu nie było. 
Nastąpił powrót do początkowej, najlepszej mojej pozycji ja na plecach z rozłożonymi nogami, on we mnie, leżący na mnie ukośnie, żeby móc jednocześnie palcem stymulować łechtaczkę. Jest niesamowicie! Tryskam raz po raz, ale czy to jest to?
Nie! Wiemy, że mogę, że chciałabym jeszcze więcej... Te wytryski to takie przepowiadacze orgazmu. Kiedy mój kochany je czuje jest zadowolony. Szepcze mi wtedy do ucha jak uwielbia moją dziurkę i mnie też. To daje mi zawsze dodatkowego kopa. Kocham słyszeć te wszystkie słowa, wulgaryzmy dotyczące tego, co robimy są też bardzo podniecające. I czuję, że teraz nadejdzie szczyt, tylko niech nie przerywa...!!!
I doczekałam się! Czuję już w dolnych partiach ciała zbliżającą się rozkosz. To jest dopiero szczyt! 
Mój kochany pieprzy mnie wytrwale, bo i on czuje dzięki moim ciepłym wytryskom, że dochodzę. Moja łechtaczka zaraz eksploduje. Sapię, stękam, jęczę, wydaję z siebie przeróżne odgłosy... Jest mi tak dobrze!  Przeszło, ale czuję, że to jeszcze nie wszystko, będzie jeszcze lepiej. Nadchodzi całkowite spełnienie. Czuję w stopach kłujące igiełki, to jest objaw najwyższego szczytu. Idą w górę, przeszywają całe nogi i dochodzą do łona. Moim ciałem targają wstrząsy. Nie wiem już co się wydobywa z gardła. Pewnie charkot...
Mój kochany czując moją niezwykłą rozkosz pozwala już sobie, a raczej nie może już zapobiec swojemu wytryskowi. Tak długo czekał, powstrzymywał się dla mnie! Jest taki nadzwyczajny! Oboje wydajemy odgłosy rozkoszy. Ciała się spinają w największym uścisku, a gdy po kilku sekundach jest już po wszystkim, opadają bezwładnie. Tylko wewnątrz mnie czuję jeszcze ostatnie wytryskające krople spermy, a raczej wyciskam je mięśniami Kegla.
Raju! Podobnej kaskady rozkoszy dawno nie przeżyliśmy...

 

2 komentarze:

  1. Uwielbiam takie rozkosze z rana... to jak osiąganie prędkości naddźwiękowej - miło, świetnie i w końcu odlotowo;)
    Miłego

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.