wtorek, 22 czerwca 2021

Niedosyt

 

Chciałabym różnych zabaw, stosowałam dobre jedzenie, wino, muzykę jako, próbowałam różnych pozycji i wprowadzania innowacji w naszym życiu erotycznym, ale mój kochany Peyronie jest strasznie oporny. Nie jest mu to potrzebne. Uważa, że dobrze jest, jak jest, bo przecież czasami miewam silne orgazmy.

Miałam do czynienia z różnymi mężczyznami w życiu i byli to osobnicy przepadający za dobrym seksem jako dopełnieniem życia, cudowną rozrywką. 

Ten facet jest inny. To ewidentnie typ, który z pewnością nie postrzega seksu jako treści życia. To jest dla mnie zrozumiałe i potrafię to docenić, ale... jest jakiś niedosyt. Wiem, że jestem rozbisurmaniona i strasznie walczę ze sobą, żeby nie okazać się zboczoną wariatką.

Wiem i rozumiem to, że jest chory na wacka i w związku z tym czuje mniejsze impulsy i ma mniejsze potrzeby. Niemniej jednak dziwi mnie to, że muszę się sama prosić np. o pieszczoty moich niezłych cycuszków, kiedy nago przechodzę przez mieszkanie, nie mówiąc już o dotykaniu gdzie indziej. Nawet łakomego spojrzenia w moim kierunku nie rzuci, ani żadnego sprośnego słowa nie powie. To ja muszę wychodzić z inicjatywą, żeby choć mieć namiastkę pożądania i czułości czy zostać przytuloną.

Na samym początku naszej znajomości, kiedy pisałam o mym, odwzajemnionym zresztą zakochaniu nie wyglądało, że przyzwyczajenie aż tak szybko zrobi swoje (a nie żyjemy jeszcze ze sobą na stałe!!!). 

Pewnie dlatego, że Peyronie od dawna nie miał kobiety, a może nigdy nie miał takiej kochanki, jak ja, był mną oczarowany i zachwycony i dlatego wykazywał w początkach naszej znajomości jakąś aktywność. A może jego choroba gasi libido? A może ma jeszcze jakieś inne dolegliwości, o których nie mówi, bo to jest skryty człowiek, sam niczego na tematy męsko-damskie nie powie niezapytany.

Bardzo mi brakuje czułości na co dzień, przytulenia, dotyku, pocałunków. Miałam to wszystko i jeszcze więcej do niedawna..

Fajnie jest mieć takiego partnera do przeróżnych aktywności - wyjazdów, gier, rozmów nt. światopoglądu i dziejących się wokół spraw, bo mamy dokładnie te same poglądy na otaczającą rzeczywistość; miło, że pomoże mi w różnych męskich pracach, bo umie; jest szalenie inteligentny, bystry, uczciwy i dyskretny, poza tym nie jest wścibski ani złośliwy i w dodatku niebiedny, na pewno nie dybie na mój majątek. 

Prawie ideał. 

Prawie...

 

czwartek, 17 czerwca 2021

Nowy etap

Koniec szaleństw seksualnych

 

Niestety choroba Peyroniego pogłębia się. Mój ukochany nie przejawia chęci do igraszek, a jak już ja coś próbuję zainicjować, niewiele mi się udaje zrobić w tej kwestii.

Penis we wzwodzie wygląda jakby normalnie, z tą różnicą, że jest zabawnie wygięty w pałąk.  

Piszę "jakby normalnie", bo nie znałam go dawniej, mam z nim do czynienia od dwóch lat, już w zaawansowanej chorobie, która wyraźnie postępuje. Jego pan twierdzi, że kiedyś był prosty.

Kiedy jednak weźmie się urwisa do ręki i pościska, pomasuje, można wyczuć jak bardzo jest pokiereszowany. Jest takie smutne poczucie niemożności. Nic się z nim już nie da zrobić, żeby był jak dawniej. Ma w środku "płytki" i jakby poprzerywane włókna, chyba to te ciała jamiste, które powinny nabrzmiewać krwią i czynić z niego twardziela.

Te namacalne zmiany z pewnością działają zniechęcająco na mojego partnera, a i na mnie trochę też. Nie wiem, czy kontynuować zabawę, czy lepiej nie, mój partner sam nic nie mówi, a pociągnięty za język wykazuje dziwną niechęć do konwersacji w tym temacie. Błędne koło.

Tak zatem zrobiło się w moim życiu seksualnym spokojnie, wręcz nudno. Dobrze, że jest co wspominać😉