Koniec szaleństw seksualnych
Niestety choroba Peyroniego pogłębia się. Mój ukochany nie przejawia chęci do igraszek, a jak już ja coś próbuję zainicjować, niewiele mi się udaje zrobić w tej kwestii.
Penis we wzwodzie wygląda jakby normalnie, z tą różnicą, że jest zabawnie wygięty w pałąk.
Piszę "jakby normalnie", bo nie znałam go dawniej, mam z nim do czynienia od dwóch lat, już w zaawansowanej chorobie, która wyraźnie postępuje. Jego pan twierdzi, że kiedyś był prosty.
Kiedy jednak weźmie się urwisa do ręki i pościska, pomasuje, można wyczuć jak bardzo jest pokiereszowany. Jest takie smutne poczucie niemożności. Nic się z nim już nie da zrobić, żeby był jak dawniej. Ma w środku "płytki" i jakby poprzerywane włókna, chyba to te ciała jamiste, które powinny nabrzmiewać krwią i czynić z niego twardziela.
Te namacalne zmiany z pewnością działają zniechęcająco na mojego partnera, a i na mnie trochę też. Nie wiem, czy kontynuować zabawę, czy lepiej nie, mój partner sam nic nie mówi, a pociągnięty za język wykazuje dziwną niechęć do konwersacji w tym temacie. Błędne koło.
Tak zatem zrobiło się w moim życiu seksualnym spokojnie, wręcz nudno. Dobrze, że jest co wspominać😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.