piątek, 22 sierpnia 2014

Akt trzeci

Trzeciego dnia udaliśmy się po prostu na rowerową wycieczkę po lesie. Mój mąż pozostał na gospodarstwie, oddając się w spokoju grom komputerowym czy też odsłuchiwaniu jakiegoś audiobooka. Ja z Edem natomiast, w cudownym upale, postanowiliśmy przemierzyć okoliczne lasy, nawąchać się zapachu leśnej przyrody, spotkać ewentualnie jelenia lub sarny i może zanurzyć w jakiejś nieprawdopodobnie ciepłej wodzie. 

Po drodze mijaliśmy miejsca, które w przeszłości były świadkami naszej miłości plaża, pomost, drzewo, pod którym się zapamiętale całowaliśmy przeczekując nagą ulewę, ambonę, na której wziął mnie od tyłu z właściwą dla siebie przyjemnością...
Właśnie gdzieś nieopodal owej ambony, na dużej leśnej przecince zatrzymał się i powiedział, że to jest dobre miejsce do kochania się w pełnym słońcu. Czemu nie? Zobaczymy, jak będzie tym razem...
Wyciągnął z rowerowej sakwy kocyk, rozłożył na ziemi. Ja jako typowa kobieta  wygarnęłam spod kocyka szyszki, żeby żadna nie wpiła mi się w plecy lub biodro i orzekłam, że nie jest źle!
Właśnie to jest urok życia. Męża już nie stać, jeśli w ogóle kiedykolwiek było, a nie pamiętam raczej, na takie frywolne i spontaniczne akty. Posiadanie kochanka ma takie miedzy innymi właśnie walory. Nigdy chyba nie zakosztowałabym miłości w plenerze, gdyby nie Ed.
Pochwycił mnie w swoje objęcia i zaczął namiętnie całować. To mnie zawsze doprowadza na skraj pożądania... Te jego cudownie namiętne, czułe usta, zwieńczone wielkimi, miękkimi wąsami... są niezastąpione... (Całowanie dłuższe od stosunku)
Słonko, tak bardzo cię chcę. Jesteś taka rozgrzana mówi Ed.
Tak, kochanie, twoje usta mnie zniewalają, pragnę cię... odpowiadam.
Ed zdejmuje mi przez głowę podkoszulkę, odrzuca ją w plener i dopada moich sterczących piersi. Pieści je ustami, smakuje, ugniata dłońmi, po prostu się nimi bawi.
Wiesz mówi one są cudowne. Takie nieduże, ale fantastycznie smakują i sterczą, jak u młodej dziewczyny. Uwielbiam je.
Czy można usłyszeć coś piękniejszego? Wiele lat słyszałam od męża, że mogłyby być większe, och, byłyby wtedy wspaniałe... Potrzeba kochanka, który ma do czynienia z wielkimi, nie trzymającymi pionu, żeby się utwierdzić, że małe też jest piękne :-)
Ed zdejmuje mi spodenki, już jestem naga. Teraz ja odpinam guziczki jego koszulki, zsuwam jego spodenki w dół i wypada z nich ten jego niesamowity, wielki kutas! Ja go po prostu uwielbiam!
Jest, mój wspaniały instrument mówię i obejmuję go rękami. Cudownie mokry! Przepadam za kropelkami, które się z niego wydobywają...
Przyklękam i zaczynam pieścić go językiem. Dotykam go leciutko od jajeczek do żołędzi, żeby wzbudzić w Edzie największe pożądanie. Chcę, żeby tym razem nie uciekł, kiedy zespoli się z moją kobiecą jaskinią. Dołożę wszelkich starań, żeby tak się nie stało.
Oblizuję wydobywający się z niego płyn. Przyciskam wargami odsłoniętą prawie całkiem główkę. Ed jest na skraju rozkoszy, czuję, jaką sprawia mu to niesamowitą przyjemność.
Tak, Słonko, tak mi rób, jesteś w tym znakomita. Nikt nie ma takiego wyczucia w pieszczotach jak ty...
Uwijam się jak umiem, patrząc na jego zadowoloną twarz z pozycji klęczącej. Wiem, że to moje spojrzenie podnieca go jeszcze bardziej. Jeszcze kilka chwil i popycha mnie na koc. Dopada moich ust swoimi i wpija się w nie z tą sobie tylko właściwą namiętnością. Potem zjeżdża w dół na moje podniecone do zenitu piersi. Obdarza je przelotną pieszczotą i zniża się poprzez brzuszek do łona.
Kocham twoje futerko szepcze i zsuwa się do mojej ostrzyżonej na króciutko cipki. A ja? Przeczuwając już znajome uczucie rozkoszy, którym Ed obdarza mnie od długiego już czasu, rozkładam nogi, poddając się mu całkowicie.
Jego wprawny język zaczyna harcować między moimi wargami, drażni łechtaczkę w taki sposób, jak nikt inny nie potrafi.
Ed, jesteś wspaniały. Jak ty to znakomicie robisz. Jesteś prawdziwym mistrzem takich pieszczot mówię i zapadam się w otchłań oralnej rozkoszy.
Po długiej chwili prawdziwego pożerania moich płatków, Ed stwierdza, że już pora, żeby jego wielki członek odwiedził moją spragnioną dziurkę.
Wejdę w ciebie, dobrze? mówi i chwyta w rękę swojego okazałego pena. Wprowadza go we mnie spokojnie, ale bardzo zdecydowanym pchnięciem.
Uuuu... taaak! mówię, a raczej wydobywam z siebie nieokreślony głos. 
Jestem w niebie! To niebo błękitne nad nami... Upał. Las. Widzę i słyszę latające ptaki. Gdzieś nieopodal krakanie kruka. Czuję w nozdrzach zapach przyrody...
Ed z wolna porusza się we mnie, jednocześnie ręką pobudzając moją nabrzmiałą łechtaczkę. Płytkimi ruchami penisa doprowadza mnie do zupełnej ekstazy. Moje ciało napina się, pomagając w wywołaniu pożądanego efektu. Z gardła wydobywają się nieartykułowane dźwięki. Osiągam orgazm, jakiego nawet się nie spodziewałam.
Ed zadowolony z efektu całuje mnie czule i mówi:
Chciałbym wziąć cię od tyłu, pozwolisz?
Jasne, przecież jemu też się należy całkowite spełnienie. Dźwigam się do góry, wystawiam pupę do słońca, do lasu, do niego...
Czuję jak jego armata wsuwa się między moje okrągłe pośladki..
Słonko, jaka jesteś gorąca w środku mówi Ed. Jak ja uwielbiam patrzeć na ciebie z tej pozycji. Jesteś w dodatku taka ciasna...
Kilka jego ruchów i czuję, słyszę, jak nadchodzi jego spełnienie. Zapach sosen, żywicy... W czasie wytrysku krzyczy, wyje, łka... Las jest świadkiem jego nieopisanej rozkoszy... Żaden ze znanych mi facetów nie umie tak popuścić sobie wodzy, jeśli chodzi o odgłosy towarzyszące ejakulacji. Jest w tym niezastąpiony.
Tak, Słońce, chcę, żeby cały las słyszał, jaką dajesz mi rozkosz...

2 komentarze:

  1. do trzech razy sztuka
    energia słoneczna dobra jest
    :)

    powsternacy

    OdpowiedzUsuń
  2. I właśnie o to chodzi, o słońce w każdej postaci ;) - venus79

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.