środa, 5 lutego 2014

Z figurami i wspomaganiem

Czasem się tak zdarza jak dziś...

Budzimy się jednocześnie? Nie wiem... To raczej ja się budzę, bo on ma te swoje drgawki przed pobudką. Mam na myśli takie nerwowe skurcze ciała (znacie to?), które odczuwam ja, bo on jakby ciągle spał... To takie podrzuty ciała, jakby rażonego jakimś niewyjaśnionym prądem. Niby śpi, ale jego ciało po paru spokojnych oddechach się wzdryga, potem znowu, jego nabrzmiały penis się wtedy unosi, jakby zapraszał mnie do akcji... Nie wiem, czy go łapać i pieścić, czy nie? Zawsze wtedy biję się z myślami, czy dać mu jeszcze spokojnie pospać, czy zająć się nim...?


Często ostatnio bywało, że mówiłam sobie: nie trać okazji, bierz! działaj! Bo on, zapytany przeze mnie, co mam robić w takiej sytuacji mówił: zajmij się mną... Ale z kolei, gdy ja to robiłam mówił, że seksu nie można uprawiać codziennie. Stąd moja frustracja. Stąd moje poszukiwania. Chęć dowiedzenia się jak jest z kimś innym... Ale cóż, dotąd nie wiem jak to w tej kwestii jest z innymi, bo przecież z nimi nie sypiam...

W każdym razie dziś znowu staram się. Moje ciało reaguje natychmiast, kiedy czuję jego wzwód. Dawniej nie zwracałam na to uwagi, bo sama byłam permanentnie zmęczona i wykorzystywałam sen do końca, do budzika. Teraz budzik nie jest potrzebny, bo jako osoba dojrzała, nie mająca potrzeby wstawania na czas, mogę wysypiać się do woli. Gdyby tylko było to możliwe... On mnie budzi prawdopodobnie tymi swoimi drgawkami. Pewnie to jest normalne w ostatniej fazie snu, kiedy śnią się totalne głupoty, wszystkie myśli z ostatnich kilkunastu godzin przed snem się wtedy objawiają...

Nie chcę, żeby się męczył, bo te drgawki MUSZĄ być męczące. Biorę do ręki jego penisa sterczącego i podrywającego się niemal do pionu przy każdym skurczu ciała i zaczynam go czule pieścić. Mój kochany się budzi i uśmiech razem z przebudzeniem wytacza się na jego twarz.

Dzień dobry, kochanie mówię i całuję jego usta. Są takie piękne, miękkie i ciepłe, ale tak mało używane...
Dzień dobry odpowiada. Czekam aż się całkowicie obudzi i mam nadzieję, że wtedy będzie chciał się kochać. Całuję go znowu z pewną taką nieśmiałością, ale z ogromną nadzieją na ciąg dalszy.
Nie jest zbytnio zachwycony. Wiem, że musi na dobre się obudzić, wziąć łyk wody, bo sucho w sypialni, i może dopiero zacznie działać. Pije. Już jest lepiej... Niech tylko nie otwiera oczu, bo wtedy zacznie się zastanawiać, co ma dzisiaj do zrobienia i wszystkiego mu się odechce...

Wślizguję się więc pod kołdrę i zaczynam całować jego pierś, brzuch i sterczącego porannie kutasa. Nie daję mu szansy na jawę. Nie mogę pozwolić, żeby uświadomił sobie zbyt wcześnie rzeczywistość. Chcę, żeby mnie przedtem przeleciał, żeby dzień zaczął się dobrze dla nas obojga. Tak według mnie jest najlepiej. Poranny seks dobrze wpływa na późniejsze poczynania. Pozytywnie nastawia do siebie nawzajem i do napotykanych w ciągu dnia ludzi. Daje szczęście i pogodę ducha na długo. :)

Pieszczę go ustami, leży sobie spokojnie na wznak, a kiedy czuję, że już się dostatecznie wciągnął, nasuwam się nad jego twarz swoją cipką i zapraszam w pozycji 69 do posmakowania moich napęczniałych od chuci płatków. 
Tak! To było dobre posunięcie, bo mój ukochany już jest na fali wnoszącej... wiem, że już tego właśnie chce!

Po kilku minutach wzajemnych pieszczot, gdy podniecenie sięga zenitu, kładę się na plecach w oczekiwaniu, że teraz on zajmie się dogłębniej moimi genitaliami. Nie ma bowiem nic przyjemniejszego niż jego język buszujący wśród moich dolnych warg.
Po kolejnych kilku krótkich minutkach znakomitej minety przychodzi czas na odwiedziny jego sztywniaka w grocie rozkoszy. I to jest kolejny mocny impuls, na który czekam w najwyższym napięciu. :)

I staje się!

Mój ukochany zagłębia się swoim  wielkim penem w czeluści rozkoszy... Palce jego lewej ręki dobierają się do mojej łechtaczki i pieprzą mnie na całego powodując razem z ruchami członka mój wewnętrzny wytrysk i konwulsyjne orgazmiczne wstrząsy jeden za drugim.

Mój ukochany podnosi się na kolana, a ja zakładam mu nogi na ramiona. Chwyta wibrator, który miał w pogotowiu, włącza go i przystawia do nienasyconej wciąż łechtaczki. Wystarcza jeszcze kilka jego rytmicznych pchnięć, żeby wytrysnął swoim płynem do mojego rozpalonego wnętrza, a mi dostarczył kolejnej, tym razem wspólnej, przez to bardziej niesamowitej rozkoszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.