środa, 28 sierpnia 2013

Miłość z rana...

Dobry początek dnia


Rano już. Widno. Nie mogę spać. Co robić? Mąż spracowany obok posapuje...
Kilka minut mojej męczarni bo ja zawsze rano chciałabym się kochać i w końcu decyzja nie będę tak odłogiem leżała!
Dotykam jego fantastycznego pośladka, leciutko, żeby wyczuć czy mocno śpi, czy już można działać...
Uwielbiam jego ciało tam gdzie trzeba delikatne, ale jędrne i sprężyste. Podnieca mnie. Wodzę ręką po jego pośladku i plecach, bo leży na boku. Zabiegam na pierś, a potem niżej, sprawdzam, jak tam jego przecudowny penis. Czy jeszcze śpi?
Mój ukochany już się przecknął, czuję, że pomimo zmęczenia będzie odzew na moje pieszczoty. Przekręca się na wznak poddając się moim zabiegom. Jak każdy facet uwielbia to.:)

Chwytam go w rękę i już czuję narastający wzwód. Jakże niesamowite są te ciała jamiste!!! Spore naturalnie jądra już zaczęły ostrą pracę i moszna zaczyna się kurczyć. Okej, wszystko przebiega jak należy... :)
Muskam ręką jeszcze trochę jego pierś, przemiły brzuch i ostrożniutko ścieżką zdrowia kieruję się niżej.
Tak, już całkiem sterczy! :D Jest taki niesamowicie cudny! Moje leciutkie dotknięcia powodują zwilżenie główki. Jestem już tak podniecona, że nie mogę wytrzymać i schylam się w dół, żeby pieścić ustami  mojego ulubionego hetmana. Najpierw leciutko dotykam językiem łypiącego na mnie oczka, oblizuję smakowitego lodzika, a potem obejmuję ustami i ściągam w dół napletek obnażając całkowicie główkę mojego bohatera, która dotyka podniebienia. W górę i w dół, w górę i w dół. Moje usta pochłaniają kolesia najpierw płytko, a potem coraz głębiej i głębiej. Wyczyniam wargami różne rzeczy na przemian, a to zaciskam je, a to luzuję żadnej monotonii;  ściskam, zasysam, pochłaniam, wysuwam i znowu wciągam, nagryzam zębami poprzez wargi i samymi zębami kąsam leciutko, a czasem mocniej, mlaskam, chlipię, oblizuję; na przemian kilka razy wolno, a następnie szybko. Doskonale wiem co mam robić, co sprawia przyjemność, a co nie jest przyjemne, robię to przecież ostatnimi czasy bardzo często...
Już jestem gotowa, teraz jego kolej. Następuje zmiana ja kładę się na plecach i czekam na jego język. Już na samą myśl o tym drżę na całym ciele. Klęka między moimi udami, nachyla się i całuje je, sunąc w górę, ale w ostatnim momencie omijając moją wyczekującą dziurkę. Jego gorące usta pełzną po moim apetycznym brzuchu do mało już w tym momencie nie eksplodujących nabrzmiałych piersi. Tak, uwielbiam te pieszczoty, moje sterczące sutki czekają na jego miękkie cieplutkie wargi. Ach!!! Pieść je, pieść!
Teraz on pochłania, wciąga, nagryza, liże moje sutki, bawi się prowokując moje podniecenie. W międzyczasie całuje mnie w usta, wie, że to moja słabość, że mnie to podnieca jak nic innego...
Wreszcie w dół! Moja łechtaczka czeka na jego język. O tak! on najlepiej wie jak ją pieścić. Będzie mógł się wyżyć najbardziej jak lubi. Delikatne muśnięcia, potem coraz silniejsze lizanie rozpłaszczonym językiem, a następnie spiczastym i twardym. Zawładnął już całą moją cipką! Łał! jak ja to kocham! Kilkadziesiąt liźnięć w różnym tempie, to szybciej, to wolniej. Jestem w niebie! Zasysa, wciąga, liże, kąsa. Moje przekrwione wargi mniejsze wychodzą z siebie, łechtaczka sterczy i dopomina się jeszcze i jeszcze... Teraz kolejny etap pieszczot, na który czekam to wtargnięcie palca do pochwy i posuwanie nim w głąb i do wejścia, jednocześnie łechtaczka i wargi są pobudzane językiem... Miewałam tak orgazm niejednokrotnie w przeszłości, ale teraz czekam na ciąg dalszy, to dopiero będzie!!!
I doczekałam się! Wyczuł, że jestem już gotowa na przyjęcie jednookiego rycerza. On też już jest u kresu cierpliwości, też chce we mnie wtargnąć. I wreszcie jest ten moment! Doczekali się moja rozpalona ciemnoróżowa ciasna otchłań i wielki napalony jej mieszkaniec. Jes, jes, jes! Jestem w siódmym niebie! Kiedy po raz drugi, trzeci, piąty mnie dopycha uwalniają się jakieś dziwne rezerwy i moja czeluść wypuszcza z siebie ciepłe potoki jeden za drugim. Jesteśmy u szczytu. Oboje! Nie ma nic piękniejszego jak wspólny orgazm. On cały czas pieści palcem łechtaczkę, ja natomiast ściskam rękami jego fantastyczne pośladki, prosząc tym gestem o jak najgłębsze ruchy wielkiego rębajłę. 
Kolejne potoki są niewątpliwie następstwem wyrzucanych w trakcie czułych słówek, westchnień i rwących się oddechów. Jeszcze trzy pchnięcia i będę krzyczeć. Tak! Tak! Ach! Uch! Jesteś cudowny, fantastyczny, kocham cię! Jeszcze chwila. Nie przerywaj, pliz!
I już, już, czuję igiełki w stopach, na plecach i zatykają mi się uszy... On wydaje z siebie charkot, pokrzykuje nieartykułowane dźwięki... i... 
Czy może być coś piękniejszego na świecie?

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że się podobało :)
    Pytanie tylko, czy bardziej się podobał opis, czy moja własna inicjatywa w łóżku...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Mi podobał się bardziej opis niż inicjatywa. Ale inicjatywa też super!

      Usuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.