wtorek, 18 lutego 2014

Dzień, jakiego dawno nie było :)

Nie zamierzam się przed nikim tłumaczyć. 
Ja tak po prostu nieraz mam, tak mi się czasem zdarza, bo jestem pazerna na seks jak mało która baba. :D
Nie chcę przestawiać, odkładać na później spotkań, bo mogą w ogóle nie dojść do skutku. Co ma być, to niech będzie jak najszybciej i już. Grunt to logistyka.



O 10.00 byłam umówiona z Grubym Korzeniem w znanym nam już lokum z lustrem. Pieścił znowu mnie i moją cipkę z wielkim upodobaniem przez dwie godziny. Próbował też dobrać się do mojej drugiej dziurki. Z uwagi na to, że mój mąż też ma zapędy w tę stronę, pozwoliłam mu na przecieranie szlaku (niech się cieszy myśląc, że jest pierwszy) przy użyciu zakupionego specjalnie w tym celu lubrykantu. Trochę bolało, ale robił to naprawdę z wielkim nabożeństwem i znajomością przedmiotu. Ma nadzieję na następne razy, ale ja się trochę boję jego grubego kutasa. Pewnie dlatego nie osiągnęłam oczekiwanego finału. :(

Po dokładnym doprowadzeniu się do ludzi udałam się następnie na g. 13.00 na wyznaczony casting w jednej z agencji filmowych w nadziei zaczepienia się do jakiejś roboty. Ale było fajnie, kiedy wypełniając kilkustronicowy kwestionariusz, siedząc w poczekalni i obserwując najróżniejszych egzemplarzy przypominałam sobie przyjemne pieprzenie się z kochankiem godzinę, dwie temu... :)

Po poddaniu się niejakiej lustracji i występie przed kamerą oraz usłyszeniu z kolejnych ust "dziękujemy pani, odezwiemy się", dałam znać Pierwszemu, że będę u niego za jakieś 20 minut, bo nieopodal mieszka. 

Czekał już na mnie z obiadkiem, bo on musi zjeść coś gotowanego między 14.00 a 15.00. To jedna z jego zasad, które mnie trochę śmieszą, ale ta jest akurat nieszkodliwa i pożyteczna, bo lubię jak facet mnie karmi. Potem mnie wziął ekspresowo, jak to w jego wykonaniu zwykle się odbywa, zacząwszy od swojego całowania, którym doprowadził mnie do rozkoszy... Było smacznie, szybko i głośno jak cholera! Dochodziliśmy jednocześnie. On wydawał z siebie odgłosy orangutana, a ja głośno i szybko rzęziłam, bo nie mogłam złapać tchu. Zawsze chce mi się śmiać, jak sobie wyobrażę jakiegoś sąsiada, a co gorsza jeszcze sąsiadkę z dzieckiem albo staruszkę, będącą akurat w tym momencie na klatce schodowej. Mam nieraz ochotę otworzyć nago drzwi i powiedzieć "dzień dobry". Pierwszy się tym w ogóle nie ma zamiaru przejmować, ma we dupie sąsiadów, on tam tylko czasowo wynajmuje, hihihi.

Zostałam odwieziona jak należy pod dom ok. 16.00. 
Podałam grzecznie obiadek wracającemu z pracy mężowi, a wieczorem namówiłam go na małe co nieco, znaczy stosuneczek wieńczący dzień, ponieważ czułam się niedopchnięta i poniekąd zobowiązana.

To był naprawdę pracowity, cudowny dzień. Uff...

6 komentarzy:

  1. ulallala
    nawet ja się spociłem ;)
    tak tu gorąco

    powsternacy

    OdpowiedzUsuń
  2. Uffff...Faktycznie miałaś pracowity dzień, ja też się spociłam, podobnie jak Powsternacy, często zerkam na Twój blog, bo podobają mi się Twoje wpisy. Pozdrawiam miło - filona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pozdrowienia. Ja z kolei podglądam Twoje grafiki, są piękne. Piekielnie zdolna jesteś ;-)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. a gdzie można zobaczyć
      Dzieła Sztuki Pani Filony :)

      powsternacy

      Usuń
  3. na pewno nie tak podobnie Filono
    bo chopy i kobity inaczej się pocą ;)

    powsternacy

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję pięknie za miłe słowa :-)
    Powsternacy ..haha no niech Ci będzie, że inaczej :-) wszak kobity nie mają penisa. A moje prace możesz zobaczyć na blogu, rozbisurmaniona żona ma w zakładce adres do "Ilustrowane opowiadania erotyczne" Pozdrawiam Was miło życzą przyjemnego wieczoru. - filona ;-)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.