środa, 19 marca 2014

Marzenie spełnione

Wyjazd narciarski


Zwykle wyjeżdżamy na narty po sezonie w sprawdzonym składzie, tak jest najlepiej, wiadomo czego po kim można się spodziewać, wiadomo jak kto jeździ, co potrafi i jaki jest towarzysko. W końcu to nie w kij dmuchał cztery dni podróży i sześć turnusu narciarskiego, a więc bite dziesięć dni w tym samym sosie. 

Tym razem wiadomo było, że jedziemy tylko we czworo tzn. zakontraktowana para oraz my dwoje kochanków, luzem, bez przyległości. 



Jak będzie? Czy uda nam się wykroić dla siebie trochę intymności? Czy będziemy mogli razem spać? Tulić się? Jak będzie wyglądał w rzeczywistości zaklepany przez internet apartament? Czy uda nam się udawać, że się tylko przyjaźnimy? Czy uda nam się oddalić podejrzenia o naszym romansie? Czy zdołamy tego dokonać jednocześnie tak bardzo się pragnąc? Czekaliśmy przecież na ten wyjazd bardzo bardzo długo. To był nasz cel. Chcieliśmy być razem, mieć przyjemność, a jednocześnie robić to tak, żeby nie dawało po oczach i nie stawiało nikogo w głupiej sytuacji.

Pierwszy nocleg po drodze. Hotel gdzieś w Niemczech. W ogóle nie zarejestrowałam gdzie, bo byłam niesamowicie przejęta tym, że będę legalnie spać z kochankiem. 
Nie mogłam się tego doczekać, jak dziecko. :) 

Jakoś udało mi się przetrwać wspólną kolacyjkę z przyjaciółmi i w końcu wylądowaliśmy sami, we dwoje w naszym numerze.

Trafił nam się przyjemny pokój, z wielkim łożem małżeńskim i fajną łazienką z prysznicem. O wspólnej kąpieli nie było mowy, bo ja nie miałabym wielkiej przyjemności, ponieważ on eksplodowałby w przedbiegach. Tak więc każdy się wykąpał osobno, a potem było szybko, ale cudownie, mokro, dość głośno i porywająco, jak to zwykle z nim bywa.

Później było siedem nocy bez całkowitego seksu, bo mieliśmy malutkie mieszkanko. Nie chciałam, żeby nasi towarzysze mieli czarno na białym nasz romans. 

Każdej nocy, po wspólnej kolacji i brydżu, kiedy nasi przyjaciele udali się do swojej sypialni, oddawaliśmy się potajemnym cichym pieszczotom, jak początkujący zakochani w sobie młodzi ludzie. To było cudowne, to jak przeżywanie drugiej młodości. Petting and necking. Seks bez penetracji. Z pewnością nasze łóżko trzeszczałoby przy szybkich frykcyjnych ruchach.
On spał pod kołdrą, która była na wyposażeniu mieszkanka, a ja dla zachowania pozorów w swoim osobistym śpiworze, dyskretnie rozpiętym od jego strony. Macaliśmy się bez końca i całowaliśmy, cichuteńko, bezgłośnie, żarliwie, tłumiąc całkowity wybuch pożądania.

To były cudowne noce z niewielką ilością snu. Przeżycie nie do zapomnienia. Marzyłam o wspólnym wyjeździe bardzo długo, ale rzeczywistość przeszła oczekiwania. 
On na dobranoc szeptał mi do ucha bajki, które dawniej opowiadał swoim dzieciom. Ma tego olbrzymi zasób w głowie. Czułam się jak mała dziewczynka, którą dopieszcza ukochany, trochę zboczony tatuś.  ;-) 
Byłam w raju. On też. Nasze wzajemne pieszczoty oralno-manualne były tak cudne, delikatne i niewinne, że nie sposób je opisać. Pełne wzajemnego oddania i szacunku. 
On zasypiał po nich cichutko oddychając, a ja zmagając się wciąż z własnymi trudnymi myślami długo jeszcze nie mogłam usnąć.

Dni mijały na nartach, z zachowaniem pozorów niejakiej obojętności wobec siebie, choć czasem zdarzyło mu się skraść mi upragnionego całusa gdzieś na trasie, ale jednak staraliśmy się nie nadużywać okazji. 
Opiekował się mną lepiej niż mój własny facet. Zawsze spieszył z pomocą, nawet gdy wydawało mi się, że takowej nie potrzebuję. A to przeniósł narty, a to podniósł upuszczoną rękawiczkę, a to poczekał na trasie, żebym przypadkiem nie zgubiła drogi, a to nalał herbaty z termosu, co go woził w plecaku; co dzień rano latał po świeżutkie bagietki, robił mi kanapki na stok, po powrocie pomagał w przygotowaniu posiłku i zmywaniu, kiedy był mój dyżur… 
Niezmordowany. Pomocny. Opiekuńczy. W dodatku zachwycony moją obecnością. Wdzięczny za czułość i przypomnienie młodości. Cierpliwy partner brydżowy. Idealny towarzysz. Przyjaciel. Szczery kochanek.

W drodze powrotnej znowu nocleg w przydrożnym hotelu. Na to czekaliśmy w ogromnym napięciu. Tak bardzo pragnęliśmy siebie, że gdy już udało nam się pożegnać towarzyszy i wylądować w łóżku, oboje doszliśmy po krótkim dotyku i kilku jego ruchach w mojej cipce.

To był wymarzony i wyczekany wyjazd, niezwykły z powodu wewnętrznej walki mądrości i rozwagi toczonej z pokusami. Sprawdzian zaliczony.




7 komentarzy:

  1. Narty fajna sprawa :)

    powsternacy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, owszem. Niektórzy nawet twierdzą, że to drugi najlepszy sport, zaraz po dupceniu :D

      Usuń
    2. hmm... a to nie wiem
      musiałbym spróbować :)

      powsternacy

      Usuń
  2. Bisurmanko jestem pełna podziwu dla Ciebie, wspaniale piszesz, tak na luzie i to mi się bardzo podoba. Pozdrawiam serdecznie... filona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filona Ty tez sobie dobrze radzisz :)

      powsternacy

      Usuń
  3. Dzięki powsternacy :-)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.