Wyjazd narciarski
Zwykle wyjeżdżamy na
narty po sezonie w sprawdzonym składzie, tak jest najlepiej, wiadomo czego po kim można
się spodziewać, wiadomo jak kto jeździ, co potrafi i jaki jest towarzysko. W
końcu to nie w kij dmuchał ― cztery dni podróży i sześć turnusu narciarskiego, a
więc bite dziesięć dni w tym samym sosie.
Tym razem wiadomo było, że jedziemy tylko
we czworo tzn. zakontraktowana para oraz my ― dwoje kochanków, luzem, bez przyległości.
Jak będzie? Czy uda
nam się wykroić dla siebie trochę intymności? Czy będziemy mogli razem spać?
Tulić się? Jak będzie wyglądał w rzeczywistości zaklepany przez internet apartament? Czy uda nam się udawać, że się tylko przyjaźnimy? Czy uda nam się oddalić podejrzenia o
naszym romansie? Czy zdołamy tego dokonać jednocześnie tak bardzo się pragnąc?
Czekaliśmy przecież na ten wyjazd bardzo bardzo długo. To był nasz cel. Chcieliśmy być razem, mieć przyjemność, a jednocześnie robić to tak, żeby nie dawało po oczach i nie stawiało nikogo w głupiej sytuacji.
Pierwszy nocleg po
drodze. Hotel gdzieś w Niemczech. W ogóle nie zarejestrowałam gdzie, bo byłam niesamowicie przejęta tym, że będę legalnie spać z kochankiem.
Nie mogłam się tego doczekać,
jak dziecko. :)
Jakoś udało mi się przetrwać wspólną
kolacyjkę z przyjaciółmi i w końcu wylądowaliśmy sami, we dwoje w naszym numerze.
Trafił nam się przyjemny
pokój, z wielkim łożem małżeńskim i fajną łazienką z prysznicem. O wspólnej
kąpieli nie było mowy, bo ja nie miałabym wielkiej przyjemności, ponieważ on eksplodowałby w
przedbiegach. Tak więc każdy się wykąpał osobno, a potem było szybko,
ale cudownie, mokro, dość głośno i porywająco, jak to zwykle z nim bywa.
Później było siedem
nocy bez całkowitego seksu, bo mieliśmy malutkie mieszkanko. Nie chciałam, żeby
nasi towarzysze mieli czarno na białym nasz romans.
Każdej nocy, po wspólnej
kolacji i brydżu, kiedy nasi przyjaciele udali się do swojej sypialni, oddawaliśmy
się potajemnym cichym pieszczotom, jak początkujący zakochani w sobie młodzi
ludzie. To było cudowne, to jak przeżywanie drugiej młodości. Petting and necking. Seks bez penetracji. Z pewnością nasze łóżko trzeszczałoby przy szybkich frykcyjnych ruchach.
On spał pod
kołdrą, która była na wyposażeniu mieszkanka, a ja dla zachowania pozorów w
swoim osobistym śpiworze, dyskretnie rozpiętym od jego strony. Macaliśmy się bez
końca i całowaliśmy, cichuteńko, bezgłośnie, żarliwie, tłumiąc całkowity wybuch pożądania.
To były cudowne noce z niewielką ilością snu. Przeżycie nie do zapomnienia. Marzyłam o wspólnym wyjeździe bardzo długo, ale rzeczywistość przeszła oczekiwania.
On
na dobranoc szeptał mi do ucha bajki, które dawniej opowiadał swoim dzieciom. Ma tego
olbrzymi zasób w głowie. Czułam się jak mała dziewczynka, którą dopieszcza ukochany, trochę zboczony tatuś. ;-)
Byłam w raju. On też. Nasze wzajemne
pieszczoty oralno-manualne były tak cudne, delikatne i niewinne, że nie sposób je opisać. Pełne wzajemnego oddania i szacunku.
On zasypiał po nich cichutko oddychając, a ja zmagając się wciąż z własnymi trudnymi myślami długo jeszcze nie mogłam usnąć.
Dni mijały na nartach,
z zachowaniem pozorów niejakiej obojętności wobec siebie, choć czasem zdarzyło mu się skraść
mi upragnionego całusa gdzieś na trasie, ale jednak staraliśmy się nie
nadużywać okazji.
Opiekował się mną lepiej niż mój własny facet. Zawsze
spieszył z pomocą, nawet gdy wydawało mi się, że takowej nie potrzebuję. A to przeniósł
narty, a to podniósł upuszczoną rękawiczkę, a to poczekał na trasie, żebym przypadkiem
nie zgubiła drogi, a to nalał herbaty z termosu, co go woził w plecaku; co
dzień rano latał po świeżutkie bagietki, robił mi kanapki na stok, po powrocie
pomagał w przygotowaniu posiłku i zmywaniu, kiedy był mój dyżur…
Niezmordowany. Pomocny. Opiekuńczy.
W dodatku zachwycony moją obecnością. Wdzięczny za czułość i przypomnienie młodości. Cierpliwy partner brydżowy. Idealny
towarzysz. Przyjaciel. Szczery kochanek.
W drodze powrotnej
znowu nocleg w przydrożnym hotelu. Na to czekaliśmy w ogromnym napięciu. Tak
bardzo pragnęliśmy siebie, że gdy już udało nam się pożegnać towarzyszy i wylądować w łóżku, oboje doszliśmy po krótkim dotyku i kilku jego ruchach w mojej
cipce.
To był wymarzony i
wyczekany wyjazd, niezwykły z powodu wewnętrznej walki mądrości i rozwagi
toczonej z pokusami. Sprawdzian zaliczony.
Narty fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńpowsternacy
Tak, owszem. Niektórzy nawet twierdzą, że to drugi najlepszy sport, zaraz po dupceniu :D
Usuńhmm... a to nie wiem
Usuńmusiałbym spróbować :)
powsternacy
Bisurmanko jestem pełna podziwu dla Ciebie, wspaniale piszesz, tak na luzie i to mi się bardzo podoba. Pozdrawiam serdecznie... filona.
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki, filono :)
UsuńFilona Ty tez sobie dobrze radzisz :)
Usuńpowsternacy
Dzięki powsternacy :-)
OdpowiedzUsuń