sobota, 20 sierpnia 2016

Trzecia rocznica

Dzień dobry, Moi Drodzy i Wytrwali Czytelnicy.
Tak bardzo się cieszę, że wciąż jesteście :-)

Kolejny rok minął, to już 3 rocznica odkąd piszę bloga. Ostatnio nie bardzo mi się to udaje, bo jak wiecie nie jest u mnie dobrze.


Moja sytuacja jest, zdaje się, nie do pozazdroszczenia Mąż ma, upraszczając, najgorszy rodzaj glejaka. Według lekarskich styczniowych prognoz teraz już żyje na kredyt…

Początki były trudne, bo trzeba było się zmierzyć z rzeczywistością, podjąć różne niespodziewane decyzje odnośnie przyszłości, wybrać drogę leczenia. Było wszystko, ponieważ rodziny terminalnie chorych są narażone na ataki wielu „przedstawicieli handlowych”. Świadoma stopnia zaawansowania choroby, a raczej jej niewyleczalności, wciąż opieram się nieracjonalnym pomysłom „dobrych ludzi”.

Teraz czuję nadciągającą burzę. Miałam dotąd i tak bardzo dużo swobody, dzięki temu, że Mój Mąż jest wspaniałym, silnym człowiekiem.

Wiem, że wszystko nieuchronnie kiedyś się kończy, ale uświadomiłam to sobie niedawno, w tej chorobie, bo nie musiałam o tym dotąd myśleć.
Łatwo pogodziłam się więc z decyzją mojego Pierwszego, który trzy miesiące temu w dodatku w moje urodziny definitywnie mnie porzucił po 7 latach romansu (tak nazywał naszą relację, ładnie, prawda?).

Okazuje się, że na szczęście moje położenie nie przeszkadza innym moim kochankom.
Dają mi dużo siły, podtrzymują na duchu i utwierdzają mnie w poczuciu własnej wartości, a to jest niezbędne, żeby się jakoś nie dać, żeby mieć siłę do walki, żeby nie brać do siebie wszystkiego, co słyszę z ust zmienionego chorobą Mojego Ukochanego Męża, żeby być aniołem...

Zabawne nawet Ci, o których zapomniałam, ostatnio się objawili…, a skoro chcą kontaktu ze mną, to musiałam im oznajmić, że jestem w opałach. 
Wysportowany 40-latek, przypomniawszy sobie na nowo jak smakuję, nie odpuszcza.
Marzenie, o którym jeszcze nie zdążyłam napisać więcej na blogu, jest cały czas myślami ze mną.  
Naj, mój kochany, wymarzony „tatuś”, jest oazą spokoju zawsze mnie pragnie, zaspokoi, wysłucha i pocieszy, a nawet nagrodzi.

Czy można mieć więcej w mojej sytuacji??? Można, bo jest jeszcze ktoś, kto pretendował do moich względów jakiś czas temu, ale mu się nie powiodło. Teraz nieopacznie się odezwał, deklarując na nowo swoje zainteresowanie. Jest pełen chęci, mieszka niedaleko… może warto się poznać i wzajemnie sobie pomóc…???

Ech, jakie życie jest nieobliczalne :-) 
Całe szczęście, że takie jest!!!

Życzę Wam, Czytelnicy, i Waszym bliskim zdrowia i jeszcze raz dziękuję, że jesteście. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz będzie opublikowany po przeczytaniu przez autorkę. W ten sposób każdy wpis zostanie zauważony.